7:00, 8:30, 10:00,
11:30, 12:45, 17:00
7:00, 18:00
(od 1.X do 31.XII
7:00, 17:00)
Oświadczyny
(J 15, 9-17)
Różne składamy sobie wyznania. Niewątpliwie największe i najbardziej zmieniające nasze życie to wyznania miłości. Nieraz na takie wyznania daremnie czekamy i zabiegamy o nie całe życie, a w ich braku upatrujemy osobisty dramat. Wiemy, że nikogo do takich wyznań nie możemy zmusić, a tym bardziej do konsekwentnie idącej za nimi życiowej postawy. Wyznanie miłości jest najpiękniejszym aktem wolnej osoby, gotowej na wszystkie płynące z tego konsekwencje. Owe, uroczyście nazywane – oświadczyny, są deklaracją dania swojego życia drugiej osobie i gotowością na przyjęcie jej życia. Dwoje stają się jednym, a miłość sprawia, że są jeszcze wolniejsi.
Jest pewien osobliwy paradoks. Dla wielu z nas wyznanie miłości, złożone przez drugiego człowieka, ma zdecydowanie większe znaczenie, niż wyznanie miłości, jakie składa nam Bóg. Te Jego oświadczyny, traktujemy często tylko jako pobożne hasła, które nie wywołują głębszego oddźwięku w naszych sercach, umysłach i działaniu.
Dlaczego tak jest?
To Bóg pierwszy wyznaje człowiekowi swoją miłość i to nie tylko przez akt stworzenia, ale również przez swoją obecność. Księga Rodzaju w metaforycznym obrazie ukazuje Boga, który przechadza się po rajskim ogrodzie, otwarty na towarzystwo człowieka (por. Rdz 3,8). Te przechadzki z Bogiem zakończył grzech człowieka, który zaczął się bardziej bać, niż kochać.
Miłość Boga jest jednak większa niż ludzki grzech. Jakże wymowne są słowa Jezusa: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
Ojciec Niebieski tak bardzo nas pokochał, że nie zawahał się dać nam swojego Syna, gotowego oddać za nas swoje życie. To wyznanie miłości Boga do człowieka zdecydowanie przewyższa miłość okazaną nam w akcie stworzenia. Przyjęcie tej miłości jest daniem Bogu całego swojego życia. Bóg przyjmuje człowieka, a człowiek Boga. Każda ze stron w tym cudownym zjednoczeniu zachowuje swoją tożsamość i wolność.
Każde oświadczyny przekładają się na prozę życia, która dzień po dniu weryfikuje ich autentyczność. Codzienna wierność deklaracji miłości nieustannie pogłębia ją. Tak jest zarówno z miłością do Boga, jak i do drugiej osoby. Przedziwnie, ale te miłości mają wspólny mianownik.
W najbardziej nieludzkich warunkach, będących zaprzeczeniem miłości Boga i człowieka powstał jeden z najpiękniejszych tekstów o miłości. Jego autorem jest Wiktor Frankl, Żyd, znakomity psychiatra, więzień obozu Auschwitz. Pozwalam sobie zacytować fragment jego książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”(s. 68.71).
W ciemnościach potykaliśmy się o wielkie kamienie i z trudem pokonywaliśmy rozległe kałuże na jedynej drodze wiodącej z obozu. Eskortujący nas strażnicy cały czas pokrzykiwali i popędzali nas kolbami swoich karabinów. Ci, którzy mieli szczególnie obolałe stopy, wspierali się na ramionach swoich towarzyszy. Z rzadka tylko padało jakieś słowo; lodowaty wiatr nie zachęcał do prowadzenia rozmów. W pewnym momencie mój najbliższy sąsiad wyszeptał, kryjąc twarz za postawionym kołnierzem: „Gdyby nasze żony mogły nas teraz zobaczyć! Mam nadzieję, że spotkał je lepszy los w innym obozie i nie wiedzą, jak jesteśmy traktowani".
Jego słowa sprawiły, że pomyślałem o swojej żonie. I gdy tak pokonywaliśmy kolejne kilometry - potykając się, ślizgając po zmarzniętej ziemi, podtrzymując się nawzajem i ciągnąc jeden drugiego naprzód - nic więcej nie zostało powiedziane, lecz obaj wiedzieliśmy, że ten drugi rozmyśla o swojej żonie. Co pewien czas zerkałem w niebo, gdzie wolno gasły gwiazdy, a różowe światło poranka rozlewało się coraz szerzej za wałem ciemnych, spiętrzonych chmur. Przed oczyma jednak wciąż widziałem twarz swojej żony, której obraz był w mojej wyobraźni boleśnie wyraźny. Słyszałem, jak mi odpowiada, widziałem jej uśmiech, jej szczere, dodające otuchy spojrzenie. Wyimaginowane czy nie, w moich oczach to jej spojrzenie miało wówczas w sobie więcej blasku niż promienie właśnie wschodzącego słońca.
Nagle poraziła mnie pewna myśl: po raz pierwszy w życiu objawiła mi się prawda po tylekroć wplatana w pieśni przez poetów i ogłaszana najwyższą mądrością przez filozofów, a mianowicie, że miłość jest najwyższym i najszlachetniejszym celem, do jakiego może dążyć człowiek. Pojąłem wówczas sens największej tajemnicy, której rąbka uchylają przed nami dzieła największych poetów, myślicieli i duchownych: droga do zbawienia człowieka wiedzie poprzez miłość i sama jest miłością. Zrozumiałem, że nawet ktoś, komu wszystko na tym świecie odebrano, wciąż może zaznać prawdziwego szczęścia, choćby nawet przez krótką chwilę, za sprawą kontemplacji tego, co najbardziej ukochał. W sytuacji całkowitej samotności, gdy nie sposób wyrazić samego siebie poprzez pozytywne działanie, gdy jedynym i największym osiągnięciem jest godne i szlachetne znoszenie własnego cierpienia, nawet w takiej sytuacji można doświadczyć spełnienia, kontemplując z uczuciem noszony w sercu obraz najdroższej nam osoby. Po raz pierwszy w życiu byłem w stanie w pełni pojąć znaczenie zdania: „Aniołowie zatracają się w nieustannej kontemplacji nieskończonej chwały". Nagle idący przede mną człowiek potknął się, a ci, którzy za nim podążali, automatycznie na niego wpadli. Natychmiast zjawił się strażnik i na nieszczęśników posypały się uderzenia bata. Wydarzenie to wyrwało mnie na kilka minut z moich marzeń na jawie. Wkrótce jednak moja dusza odnalazła drogę powrotną do innego świata, zostawiając za sobą tragiczną egzystencję więźnia, ja zaś podjąłem przerwaną rozmowę z moją ukochaną. Zadawałem pytania, na które odpowiadała; potem zaś ona pytała, a ja odpowiadałem.
„Stać!". Głośny ten okrzyk oznaczał, że przybyliśmy na miejsce. Zaraz też wszyscy rzuciliśmy się do ciemnego baraku w nadziei zdobycia jakiegoś przyzwoitego narzędzia. Każdy więzień dostawał do dyspozycji szpadel lub kilof.
„Nie możecie szybciej, świnie?". Wkrótce potem zajęliśmy swoje wczorajsze miejsca w rowie. Zmrożona ziemia zgrzytała pod kilofami, aż leciały iskry. Mężczyźni milczeli, pracując w otępieniu.
Tymczasem moje myśli krążyły wokół obrazu żony, który wciąż miałem przed oczyma. W pewnej chwili przyszło mi coś do głowy: przecież nawet nie wiedziałem, czy ona nadal żyje. Wiedziałem jednak coś innego - coś, w co do tej pory głęboko wierzę: miłość nie ogranicza się do fizycznej powłoki ukochanej osoby. Prawdziwą głębię odnajduje się, dopiero wnikając w jej duchowe jestestwo, jej wewnętrzne „ja". Wówczas to, czy osoba ta jest przy nas obecna, czy nie, czy żyje, czy jest martwa, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
Nie wiedziałem, czy moja żona żyje, i nie miałem szans tego sprawdzić (podczas całego okresu mojej niewoli nie było możliwości odbierania ani nadawania listów), lecz w tamtej chwili nie było to dla mnie istotne. Nie musiałem tego wiedzieć; nic nie mogło osłabić siły mojej miłości, zakłócić moich myśli ani zatrzeć w pamięci obrazu mojej ukochanej. Wydaje mi się, że nawet gdybym wówczas wiedział, iż moja żona zginęła, to i tak - niewzruszony tą wiadomością - oddawałbym się kontemplowaniu jej wizerunku, a moja duchowa rozmowa z nią byłaby równie żywa i satysfakcjonująca. „Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu (...) bo jak śmierć potężna jest miłość".
(Żonę Wiktora Frankla, Tilly, przeniesiono do obozu Bergen-Belsen, gdzie umarła (1944) w wieku 24 lat).
Może te głębokie refleksje w tych dramatycznych okolicznościach pozwolą nam odczytać oświadczyny Boga i nasze ludzkie relacje nieco inaczej i póki jeszcze czas dokonać właściwej korekty życia.
Ks. Lucjan Bielas
Ogłoszenia – VI Ndz. Wielkanocna, 09.05.2021r.
W poniedziałek, wtorek i środę przypadają dni modlitw o urodzaje.
W czwartek wspomnienie MB Fatimskiej. Wieczorna adoracja.
W piątek święto św. Maciej, Apostoła.
W piątek rozpoczyna się Nowenna przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego.
W piątek o g. 16.30 spowiedź dzieci komunijnych i ich rodziców.
Trwają nabożeństwa majowe ku czci NMP.
W tym tygodniu prosimy o sprzątanie kościoła rodziców dzieci komunijnych.
Książki rejonów można odbierać w zakrystii.
Czy to już koniec Solidarności?
(J 15, 1-8)
V Niedziela Wielkanocy w roku 2021 zapewne nie przypadkowo znalazła się między 1 a 3 maja. Nasze pierwsze skojarzenie, kiedy słyszymy 1 maja – to Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy obchodzony w wielu krajach od 1 maja 1890 r. jako upamiętnienie wydarzeń w Chicago w 1886 r. Starsze pokolenie wspomina uroczyste pochody, trybuny pełne działaczy jedynie słusznej ideologii i przewodnią ideę, którą kończył się napisany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa Manifest Komunistyczny z lutego 1848 r. Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!
Niezmiernie trzeźwym głosem w społecznych napięciach XIX i XX w. był głos Kościoła Katolickiego, który szczególnie mocno wybrzmiał w encyklice Rerum novarum, papieża Leona XIII z 15 maja 1891 r. Podkreślając wagą problemu, Biskup Rzymu poddał wnikliwej krytyce zarówno socjalizm wypływający z liberalizmu, jak i zaborczy imperializm gospodarczy. Sprawujący władzę w państwie są zobowiązani do zadbania o ochronę podstawowych praw ludzi pracy. Kościół zaś przez powrót do ewangelicznych zasad życia winien szczególnie intensywnie troszczyć się o odnowę moralną. Gdyby ten głos Leona XIII był z większą powagą przyjęty przez duchowieństwo i wiernych, i gdyby świat uznał jego głęboką mądrość, może historia uniknęłaby krwawych rewolucji i wojen. W ten głos Kościoła wpisuje się ustanowienie przez Piusa XII w 1955 r dnia 1 maja jako wspomnienie św. Józefa rzemieślnika i powierzenie jego wstawiennictwu społecznych i gospodarczych napięć, które ciągle na nowy sposób, w nowych odsłonach targają ludzką rzeczywistością.
Dla wielu Polaków przygotowujących się w zawirusowanym czasie i w zawirusowanym myśleniu do narodowego święta, do Uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, jej przesłanie duchowe ma już niewielkie znaczenie. Ważniejszy jest wolny czas i możliwość na miarę ograniczeń, jakiegoś wyjazdu. Słowa, które Królowa, wskazując na Jezusa, kieruje do nas, a które są jedynym dla nas ratunkiem: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5), są już prawie niesłyszalne. Tymczasem chcąc ratować naszą Ojczyznę, chcąc zachować właściwą równowagę społeczną, chcąc życie swoje spełnić, zachowanie tego polecenia Matki Chrystusa i naszej Matki, jest fundamentalne.
Dlaczego?
Wierząc w bóstwo Jezusa Chrystusa, tak jak wierzyła Maryja, oraz wypełniając Jego polecenia, tak jak je słyszymy w naszych sumieniach, znakomicie współpracujemy z Bogiem w dziele stwarzania. Do takiej współpracy, opartej na miłości Boga i bliźniego, jesteśmy stworzeni. Uwolnieni przez Jezusa od grzechu możemy podjąć pracę z przyjemnością i ze skutecznością przekraczającą nasz ludzki wkład.
Znakomicie oddaje to dzisiejsza Ewangelia. Jezus Chrystus, Syn Boży, przypomina nam, że z miłości do nas podzielił nasz ludzki los, przyjmując na siebie prawdziwe człowieczeństwo. Trafnie określił to Sługa Boży bp. Jan Pietraszko, mówiąc o tym, że w Chrystusie w niepojęty dla umysłu człowieka sposób doszło do „zrośnięcia się Boga z człowiekiem w jedną całość, w jeden żywy, owocujący organizm”. Wsłuchując się w przypowieść Jezusa o winnym krzewie, natychmiast staje przed każdym z nas pytanie: jestem żywą cząstką tego Bosko-ludzkiego organizmu, albo już umarłą?
Stawiamy sobie, my Polacy, w tym całym kontekście społeczno-gospodarczo-politycznym pytanie: co zrobiliśmy z Solidarnością, ruchem, który był fantastyczną aplikacją Ewangelii w życie codzienne, jakże podzielonego społeczeństwa. Rewolucją, która nie była skierowana przeciwko nikomu, której hasłem było – Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,21). Rewolucją, która była szansą niespotykanej w dziejach narodowej odnowy i przywrócenia kultury pracy.
I znów stawiamy sobie pytanie – czy żyjemy tą ideą tak, jak żył nią św. Jan Paweł II, jak żył nią bł. ks. Jerzy Popiełuszko i wielu im podobnych, czy też idea rozminęła się z życiem? Przykładów takiej politowania godnej postawy mamy aż nadto, a może stać nas na to, aby poskładać się na nowo. Z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych!
Ks. Lucjan Bielas
Poniedziałek 03.05 uroczystość NMP Królowej Polski
7.00 + Kazimierz PIEJKO od Ewy Mulki z rodz.
8.30 za Marie Teresę w dniu ur. o BB i opiekę MB
10.00 + Leszek KOT - greg. 3
11.30 za Martę PLUTA w 18 rocz. ur. o BB i opiekę MB od rodziców i babci
11.30 za Renatę i Wojciecha w 30 rocz. ślubu o BB i opiekę MB
12.45 + Tadeusz KASZA w 33 rocz.
17.00 + Maria FIGURA
Wtorek 04.05 św. Floriana
7.00 + Eustachy HALICA od Zakładu Pogrzebowego Orfeusz
18.00 + Leszek KOT – greg. 4
18.00 + Genowefa i Tadeusz WALAWENDER
I Środa 05.05 św. Stanisława Kazimierczyka
7.00 za Danutę Romanowicz w 90 rocz. ur. o BB i ulgę w cierpieniu od Bractwa św. Józefa
7.00 + Leszek KOT – greg. 5
18.00 zbiorowa za żyjących
I Czwartek 06.05 święto św. Apostołów Filipa i Jakuba
7.00 + Eustachy HALICA od rodz. Pilchów i Głowaczów
18.00 + Leszek KOT – greg. 6
18.00 + Józef RUSZCZAK w 25 rocz.
I Piątek 07.05 MB Łaskawej
7.00 + Leszek KOT – greg. 7
7.00 + Fryderyk ŻUREK od Jolanty i Zbigniewa Gierek
18.00 zbiorowa za zmarłych
Sobota 08.05 uroczystość św. Stanisława, Patrona Polski
7.00 za Ewę STUDZIŃSKĄ w 60 rocz. ur. o BB i opiekę MB
7.00 za Wandę i Marka NOSAL w 24 rocz. ślubu o BB i opiekę MB
18.00 + Leszek KOT – greg. 8
18.00 + Krystyna Stanisław PIETRUCH
VI Niedziela Wielkanocna 09.05
7.00 + Leszek KOT – greg. 9
8.30 za Martę z okazji ur. o BB i opiekę MB
8.30 za Emilię w 16 rocz. ur. o BB i opiekę MB
10.00 + Stanisław KLIŚ od żony
10.00 + Czesława MUSIAŁ w 4 rocz. od córki
11.30 + Fabian KURKOWSKI od żony Bogumiły
12.45 za parafian - chrzty
17.00 + Stanisław FILIPIAK w 6 rocz.
Ogłoszenia Duszpasterskie - V Ndz. Wielkanocna, 02.05.2021r.
Trwa miesiąc poświęcony szczególnej czci NMP. Zachęcamy do udziału w nabożeństwach majowych. W niedziele o g. 16.30 , w dni powszednie o 18.00.
Jutro 3 Maja. Uroczystość NMP Królowej Polski. Msze święte będą odprawiane tak jak w niedzielę.
We wtorek wspominamy św. Floriana, patrona strażaków.
W środę o g. 18.00 Msza św. zbiorowa za żywych.
W czwartek adoracja wieczorna.
W piątek przypada I piątek miesiąca. Spowiedź od g. 17.00. Będą się spowiadać także dzieci komunijne i ich rodzice. Msza św. w I piątek o g. 18.00 jako zbiorowa za zmarłych.
W sobotę przypada uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika – głównego patrona Polski.
W tym tygodniu prosimy o sprzątanie kościoła rodziców dzieci komunijnych.
Dziś w Głosie Parafialnym: o nabożeństwie Droga Światła, założycielu Oazy, objawieniach MB w Afryce, konkurs dla dzieci, intencje.
Pasterze, złodzieje i rozbójnicy
(J 10, 11-18)
Tytulatura Jezusa Chrystusa, tym różni się od wszystkich innych na tym świecie , że jest prawdą o Nim, a nie mniej lub bardziej zbiorem określeń, których często celem jest zaspokajania próżności. Ta tytulatura Jezusa pozwala nam na jeszcze głębsze zrozumienie Jego i Jego misji, na odnalezienie siebie w przestrzeni, jaką On przez jej pełnienie dla nas stwarza.
I tak mówimy o Jezusie, że jest Synem Bożym i rzeczywiście nim jest, jednorodzonym i odwiecznym; mówimy o Nim, że jest królem i rzeczywiście nim jest, i to panującym nad wszechświatem; mówimy o Nim, że jest sługą i jest nim i to najbardziej ze wszystkich uniżonym; mówimy o Nim, że jest arcykapłanem i to też jest prawdą, bo składa Ofiarę najdoskonalszą ze wszystkich innych. Dziś Chrystus nazywa siebie „Dobrym Pasterzem”. Czyni to z pokorą, bo taka jest prawda o Nim. Wydaje się, że właśnie ta prawda o Jezusie i Jego misji jest nam dziś szczególnie potrzebna.
Aby lepiej zrozumieć tytuł Dobry Pasterz, trzeba popatrzeć na kontekst dzisiejszej Ewangelii. Zaskakujące jest to, że zanim Chrystus określi siebie jako pasterz, to nazwie siebie bramą owiec (J 10,7). Tylko przez nią można dostać się pod opiekę Dobrego Pasterza. Są jednak tacy, którzy z pominięciem bramy próbują się do owczarni dostać – wdzierają się inną drogą (J 10,1). W dosłownym tłumaczeniu z greki oznacza to tych, którzy wspinają się na ogrodzenie, aby przez nie przejść. To złodzieje i rozbójnicy, którzy nie mają prawa wejść do owczarni, ale próbują się dostać. Papież Benedykt XVI stwierdził, że owo wspinanie się, oznacza również karierowiczów. Dotyczy to zarówno tych, którzy do swojej kariery politycznej, biznesowej itp. wykorzystują Kościół Chrystusowy, jak i tych, którzy kapłaństwo, pojmują jako drogę życiowego awansu, który z prawdziwą służbą nic nie ma do czynienia. Na wzór Jezusa nazywają siebie pasterzami, ale z Jezusem nie mają wiele wspólnego. Papież Benedykt zaznacza z całą mocą, że jedyną drogą do awansu na urząd pasterza w Kościele Chrystusowym – jest krzyż. Słowa Jezusa: życie moje oddaję za owce, są podstawą i wytyczną dla wszystkich pasterzy w Jego owczarni.
Coraz częściej słyszymy, że ze strachu przed chorobą, kapłani odmawiają posługi duszpasterskiej. Są to niestety rozbójnicy i złodzieje. To, co czynią, jest największą podłością! Niestety zawsze w Kościele tacy byli i będą. Jezus o nich wie i paradoksalnie przez nich też działa, a sakramenty przez nich udzielana są ważne. Wszechmocny Jezus jest ponad ludzką głupotą. Świadomi tego, nie możemy z powodu ich żałosnej działalności, rezygnować z owczarni Jezusa i z Niego samego, jako Dobrego Pasterza. Po to dostaliśmy oczy, uszy i rozum, aby ponad tym całym bałaganem w świecie, Jego zobaczy, Jego usłyszeć i do Niego się przyłączyć, na Jego warunkach.
Dziękuję Ci Jezu – Dobry Pasterzu, że w tym całym naszym pogubieniu jesteś z nami. Dziękuję za Twoją obecność, za Twój głos, za przestrzeń wokół Ciebie, gdzie czuję się bezpieczny. Dziękuję za każdego Twojego pasterza, który przede mną nie ucieka i jest gotów oddać za mnie życie.
Ks. Lucjan Bielas
7:00, 8:30, 10:00,
11:30, 12:45, 17:00
7:00, 18:00
(od 1.X do 31.XII
7:00, 17:00)
Copyright © Parafia p.w. św. Jana Kantego w Jaworznie - Niedzieliskach, 2024